poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 9

  Jasnowłosa pewna  panującej euforii po zwycięstwie jej domu zeszła na śniadanie. Jednak zdziwił ją ponury nastrój przy ich stole. Spojrzała pytającym wzrokiem po wszystkich ślizgonach. Czy tylko ona nie miała pojęcia co jest nie tak? Już miała spytać co jest ,gdy dyrektorka Mc Gonagall uciszyła wszystkich gestem. 
-Moi drodzy, dziś odbędzie się powtórka wczorajszego meczu quddicha. Zostałam poinformowana o tym czego dopuścił się Slytherin, niniejszym odejmuję Slytherinowi 30 punktów za tak haniebną rzecz. Drużyny przed rozpoczęciem meczu zostaną skontrolowane na obecność jakichkolwiek substancji wspomagających. Po śniadaniu mecz rozegra się na nowo. Dziękuję wam za uwagę.-usiadła na  swoim miejscu. Layla cicho przełknęła ślinę. Na Salazara Slytherina, jak ta stara wiedźma się o tym dowiedziała? Ktoś musiał jej na nich donieść! W myślach przeklinała to, że nie byli bardziej ostrożni. A może zbyt szybko po przerwie udało im się zmiażdżyć gryfonów? A co jeśli teraz wszyscy ślizgoni będą jej wytykać,że to przez nią? "Matko" pomyślała "Co ja poradzę na to,że nie cierpię przegrywać?"dodała  skubiąc powoli kromkę. Miała wyrzuty sumienia. "Może po prostu powinnam zaufać ich zdolnością? Przecież są świetni. Głupia ja." zamartwiała się. Przy stole ślizgonów panowała po raz pierwszy cisza, wszyscy byli zdołowani powtórką meczu. Nikt jej nie obwiniał przecież każdy by to zrobił, a tylko ona się odważyła. Layla napiła się trochę wody, po czym zwróciła się do zawodników.
-Przepraszam was chłopaki. To wszystko moja wina ,nie powinnam wam tego dawać. Przecież i bez tego byliście świetni.-
Uśmiechnęli się znikomie.
-Przecież to nie twoja wina. Nie powinniśmy cię ani o to prosić ani tego brać.- odpowiedział jej Paul.
-Wszyscy zawiniliśmy i wszyscy ponosimy konsekwencje Malfoy, więc nie bież tego tylko na siebie.Ale dziś pokażemy klase bez żadnych eliksirów.-dodał Goyle.
-No ja myślę.-uniosła lekko kąciki ust po raz pierwszy w tym dniu. Wyszli na boisko. Layla znów miała udać się do komentatorskich trybun gdy nagle ktoś chwycił ją za nadgarstek.
-To ty. Prawda?- zobaczyła Pottera w barwach gryfonskiej drużyny quiddicha.
-O czym ty mówisz?-postanowiła udać,że nie ma o niczym pojęcia. Potter oparł się o trybuny, skrzyżował ręce i powiedział
-Nie rżnij głupa Malfoy. Wiem ,że to ty...Nie powiem nic Mc Gonagall jeśli dasz mi trochę tego eliksiru.-
Layla szyderczo się uśmiechnęła.
- Serio Potter? Grozisz mi ,że powiesz Mc Gonall to co ona już odkryła? Dobre sobie.-
Sean zastawiał jej wejście nie speszony, posłał jej uśmiech jakby wiedział coś czego ona nie wie.
-O waszym oszustwie, owszem wie. Ale nie ma pojęcia kto to im dał.-odparł.
-Hmmm...No bravo Potter zaczynasz uczyć się mojego języka. Ale cię zmartwię.- znów szyderczo się uśmiechnęła.
-Na nic nie zda jej się ta wiedza. Bo tak się składa, że nic nie może mi zrobić. A teraz mnie przepuść, chyba ,że chcesz poznać smak Cruciatusa z mojej różdżki.- odepchnęła go na bok i weszła na trybuny.
Na całe szczęście tym razem miała komentować druga komentatorka- Iris z Ravenclawu. Layla zasiadła obok niej. Iris zasłoniła ręką mikrofon i spytała
-Te ploty to prawda? Drużyna od was była na eliksirze?
-Nie komentuje tych plotek.-odparła patrząc jak od nowa zaczyna się mecz quiddicha. Grali już blisko cztery godziny, gdy Sean z niewiadomych przyczyn robił dziwne akrobacje na miotle. Layla chwyciła drugi mikrofon i ironicznie powiedziała.
-Co trenujesz do baletu, Potter? Jeśli tak to trochę zły moment nie uważasz?- śmiech wypełnił całe boisko.
-Dzięki, za pomoc Layla. Sama bym lepiej tego nie opisała.-dodała krukonka do mikrofonu.
-Muszę nawet przyznać,że całkiem fajnie byłoby ci w tutu,Potter.-dodała po chwili krukonka. Patrząc na boisko. Wzięła łyk wody i o mało go nie wypluła.
-Być może Potter ćwiczy do baletu, ale moja współkomentatorka ślizgonka Layla. Nie może w to uwierzyć! Potter złapał złotego znicza przed ślizgonami!!! Gryfoni szaleją!!! No cóż moi drodzy ślizgoni musicie pogodzić się z przegraną. Komentowała dla was Iris z Ravenclaw, a wczoraj Layla z Slytherinu. No cóż Lay, jakie to uczucie gdy twój dom przegrywa,-
-Kto jak kto ale ty Iris, powinnaś to wiedzieć najlepiej bo przecież Ravenclaw odpadł jako pierwszy. Cieszcie się wygraną gryfoni, życzą wam wszyscy ślizgoni.- a po cichu dodała -Bo następnym razem przegracie.- Schodząc z trybun dla komentatorów, podeszła do czekających na nią przyjaciół. Udali się ku lochom by wejść do pokoju wspólnego. Usłyszeli za sobą pełne szczęścia okrzyki i śmiechy Gryffindoru. Drużyna ślizgonów zgrzytała zębami. Gdy wszyscy już przeszli ktoś wpadł na pomysł by odreagować to wymykając się do Hogsmeade. Jak postanowili tak zrobili. To nie było zbyt trudne, każdy praktycznie wiedział,że ślizgoni chodzą i robią to co im się podoba. Weszli do dziurawego kotła i zajęli jeden z największych stolików. 
-Ja nie mogę...Cholerny Potter...złapał znicza przed mną...-klnął nie koniecznie cicho Shadow.
-Uspokój się Renierder.-odparł Paul -Niech się cieszą...W przyszłym roku nie pokonają nas.- 
Odpowiedział mu na to głośny krzyk aprobaty innych.
-Twój komentarz Lay, po prostu miałem ochotę tak się zacząć śmiać,że o mało co a nie spadłbym z miotły-zaśmiał się Crouch.
Było im przykro,że jednak nie pokonali swojego największego konkurenta, ale po co mają się zadręczać?  Jak mogą dać upust nie zadowoleniu w inny sposób. Ślizgoni byli bardzo dobrzy w ukryeaniu swoich prawdziwych myśli, otwierali się tylko w swoim gronie. Do ich stołu podszedł kelner.
-Co dla was?-
-Sok z dyni dla wszystkich.-powiedzieli jednocześnie prefekci.
Kelner uniósł brew. Pierwszy raz słyszał by ktoś nie chciał piwa kremowego. W sumie powinien ich wyprosić, bo niebyli pełnoletni ale cóż wyglądali na dzianych a każdy galeon mu się przyda. Więc szybko przyniósł im zamówienie licząc na zacny napiwek. Spojrzeli na niego pobłażliwe, aż w końcu któreś rzuciło mu galeona. Kelner chwycił go by zobaczyć ile mu dali napiwku.
-Heh, jeden galeon...Uwaga bo zbiedniejecie.-mruczał odchodząc. Z końca sali, ktoś przyglądał się ślizgonom. Popijał kremowe piwo. 
-A więc to jest nadzieja czystej krwi?!- wypił łyk. Przyjrzał się swojej różdżce, był ciekaw czy oni mają ten sam dryg do czarnej magii co ich przodkowie, ale ciężko było mu to stwierdzić. W końcu oni są jeszcze za młodzi by ich w to wprowadzać. Przyjrzał im się i rozpoznał w nich podobieństwo do swoich popleczników.  Wszyscy byli ich potomkami. Nie miał pewności,że oni także kiedyś będą chcieli do niego dołączyć.

2 komentarze:

  1. Ślizgoni i ich kombinacje.....chodzące wrednoty. Ale Potter to jednak nie umie szantażować. Avery wydaje się spoko <3 Chcę takiego w realu!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też chcę by Avery istniał <3!!!!

    OdpowiedzUsuń