niedziela, 9 marca 2014

rozdział 1

Wakacje niestety szybko minęły. Był 30 sierpnia, rodzina Malfoyów już zdarzyła wrócić do swojej willi. Było po północy, a światła w Casa de Malfoy nie gasły. W swoich nie najskromniejszych progach gościli ponad sto osób. Powód tego zgromadzenia był jeden-Czarny Pan powrócił po 20 latach,życia w nie pewności. Panowało wielkie poruszenie. Layla siedziała cicho obok rodziców z ciekawością patrząc na coś co kiedyś było Tomem Marvolem Riddlem, jego wąż Nagini pełzał po stole. Lord Voldemort uniósł rękę dając znać by wszyscy zamilkli. Jasnowłosa przyglądała się nienaturalnie białej, z małymi szparami po nosie i wąskimi czerwonymi oczami twarzy, ze zdziwieniem gdy oderwała wzrok od czarnoksiężnika spostrzegła ,że Nagini zatrzymała się przed nią. Twarz Czarnego Pana wykrzywił grymas, który mógł uchodzić za uśmiech.
-Powiedz dziecko jak się nazywasz?-syknął
-Layla Malfoy, panie.-odparła skłaniając się lekko.
-Córka Dracona, a wnuczka Lucjusza. Kolejna osoba o jakże Czystej Krwi.-odsyknął -Czy wiesz dziecko, że Nagini nigdy nie była przy nikim oprócz mnie tak łagodna?-
-Nie panie.-odparła nie wiedząc co ją czeka. Lord Voldemort postukał różdżką w blat stołu.
-To bardzo dobrze ci wróży młoda damo, Nagini zna się na osobach i ciebie obdarzyła zaufaniem, za tem i ja ci zaufam Córko lojalnego mi rodu.-pokazał by usiadła.
-To wielki zaszczyt.-odparła siadając.
Lord Voldemort wstał i zaczął się przechadzać między siedzącymi jego zwolennikami.
-Jak wszystkim wiadomo Potter ma syna, który jakimś cudem odziedziczył znak...Teraz moi drodzy poplecznicy będziemy mieć aż dwóch Potterów do zgładzenia. Chłopiec,który przeżył w końcu spotka śmierć, wysłaną od mnie!!! Ale by go jeszcze bardziej zabolało...mam misje do najmłodszych.-spojrzał na dzieci śmierciożerców. 
-Jak zapewne drogie dzieci wspominali wam rodzice, czy dziadkowie, Komnata Tajemnic została drugi raz otwarta 20 lat temu a Bazyliszek zgładzony...Wy moi drodzy musicie stworzyć bazyliszka a resztą zajmę się ja!!!-zaśmiał się morderczo. Młodzież siedziała jak na szpilkach. Komentowanie planu Voldka nie mogło im wyjść na dobre, mieli dość duży znaczący problem. Żadne nie miało pojęcia jak zrobić bazyliszka. Czarny pan widząc ich zakłopotanie odparł
-Dajcie kurze jajko pod ropuchę by je wysiedziała-
Nikt nie chciał się przyznać,ale każdy miał co do tego wątpliwości...Nikt oprócz Czarnego Pana nie był wężousty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz