-Pani dyrektor, to jakieś nie porozumienie. Mnie nie powinno tu być.-zaczęła Layla -To przecież on zaatakował mnie zaklęciem askinido, ja się jedynie broniłam zaklęciem protego.-dodała wskazując na Jaspera Weasley. Dyrektor Mc Gonagall spojrzała na czwórkę, którą przyprowadziła profesor Hooch. Ślizgoni odnieśli wrażenie ,że patrzy na nich jak by byli czymś obrzydliwym na dnie sedesu.
-Z tego co mi wiadomo to cała czwórka używała zaklęć do pojedynków na lekcji, gdy profesor pobiegła ratować ucznia w opałach, a jak wraca to zastaje czwórkę uczniów pojedynkujących się, a reszta robi dziki hałas zachęcając do bójki na zaklęcia.-powiedziała nie wzruszona, spojrzała po całej czwórce
-Macie karę.- widząc ,że Layla chce zaprotestować dodała -Cała czwórka panno Malfoy, pani też używała zaklęć.- Layla wciągnęła powietrze ,że jak? Ona ma kare? To było już naprawdę niesprawiedliwe.
-Mój ojciec o tym się dowie.-powiedziała gdy dyrektorka oznajmiła jaką będą mieć kare.Mieli pomóc woźnemu czyścić izbę pamięci. Jeszcze czego? Ona nie ma najmniejszego zamiaru kalać swych zadbanych dłoni pracą godną mugoli. A tym bardziej słuchać rozkazów charłaka. Layla była wściekła teraz rozumiała częste słowa wpajane jej od małego "Potter i Weasley zawsze przysporzą kłopotów." Jej złość jeszcze bardziej wzrosła gdy dowiedziała się ,że nie mogą użyć czarów do czyszczenia durnych pamiątkowych. Mieli się tam stawić po 21.
-Cholerny Potter, cholerny Weasley. Głupki po ich durnych starych. Idiotyczni kolejni obrońcy szlam,mugoli i skrzatów. No błagam za jakie grzechy muszę z nimi spędzić trzy godziny niszcząc moje piękne paznokcie.-klnęła pod nosem. Idąc na przerwę natchnęła się na nich.
-No nie, Malfoy-warknęli.
-Kto by pomyślał to wy umiecie gadać jak czarodzieje.-uniosła kpiąco brew i z ironicznym uśmiechem dodała-Trzeba to uczcić kremowym piwem, bo tylko na to was stać.-poszła dalej. Nie przypadkiem wiedziała ,że jej ojciec ma złożyć dziś wizytę w Hogwarcie. Był w końcu w radzie i zasiadał na wysokim stanowisku w ministerstwie magii. Wiedziała gdzie najpierw uda się na kontrole, naturalnie do prof.Snape. Pobiegła szybko do lochów,zatrzymała się przed gabinetem Snape, słyszała głos jej ojca. Chwilę odczekała za nim zapukała.
-Proszę.-odezwał się Snape. Layla weszła, podziękowała profesorowi za zgodę na wejście i podesała do ojca, który się do niej uśmiechał.
-Jak ci się podoba Hogward?-zapytał. Layla spojrzała mu w oczy, ogólnie to czuję się jak w domu, mam już przyjacioł...i niestety wrogów.-odparła
-Wrogów?
-No...Potter i Weasley. Przez tych zdrajców krwi dostałam wraz z nimi karę.
-Jak to?-zdziwili się jednocześnie Snape i pan Malfoy.
-Rudy zaatakował mnie askindo, a ja tylko się broniłam protengo. Potem Potter chciał rzucić na mnie Femukulus,ale Crouch rzucił na niego Inkarsesus.-
Dracon Malfoy wstał z krzesła wraz z nim Severus Snape.
-Trzeba to wyjaśnić z Minerwą. Moja córka nic nie zrobila to winna Pottera i Weasleya.-złapał Layla za rękę i cała trójka poszła do gabinetu dyrektorki. Malfoy zapukał.
-Tak?-odezwała się Mc Gonagall. Dracon Malfoy wkroczył dumnie do gabinetu.
-O witaj Draconie, zapomniałam ,że składasz nam dziś wizytę.-powiedziała z uśmiechem.
-Owszem, ale do twojego gabinetu przywiodły mnie sprawy rodzinne.
-Słucham?
-Dlaczego moja córka ma odbywać karę za to ,że zaatakował ją syn "świętego" Pottera i Weasleya? Co to ma być Minewro? Bo będę zmuszony wydać opinie ,że trzeba przeanalizować Hogward od postaw. A dobrze ty wiesz i ja to wiem ,że są rzeczy w hogwarcie ,które nie powinny zostać ujawnione.
Mc Gonagal milczała patrząc nerwowo na Malfoya.
- Moi Ślizgoni są niewinni, domagam się cofnięcia szlabanu.-dodał Snape.
-Dobrze. Odwołuje szlaban Ślizgonom. Do widzenia Draconie.- powiedziała dając do zrozumienia ,że będzie jak oni chcą a jednocześnie każąc im iść.
-Dokonałaś dobrego wyboru Minewro. Do widzenia.-i wyszedł z Laylą i Snapem,
Lay, przytuliła ojca
-Dzięki tato.- po chwili dodała -panu też profesorze Snape.- i odeszła w kierunku lochów. Wiedziała, Tata zawsze wszystko załatwi. Humor jej się gwałtownie poprawił. Wracała dumnym krokiem to pokoju wspólnego, musiała powiedzieć Almerasowi,że jednak nie muszą czyścić niczego z znienawidzonymi gryfonami. Nagle przednią wyłonił się duch z denerwującym chichotem. Przypuszczała,że to Irytek.
-Ohoho Latorośl Malfoyów.-zachichotał. Spojrzała na niego.
-Co cie tak śmieszy?
-Ta ironia,że ślizgoni będą musieli znosić gryfonów przez trzy godziny....-zachichotał okręcając się w okół własnej osi.
-Muszę cię rozczarować Irytku, nic takiego nie będzie, bo mi i Almarasowi odwołali karę.-odparła podchodząc do trzech głazów. -Znikaj bo zaraz zawołam krwawego barona.-
-Jesteście okropni.-odarł znikając.
Layla wypowiedziała hasło i przejście się pojawiło. Znalazła się w szmaragdowym pokoju wspólnym Slytherinu. Usiadła wygodnie na sofie i spojrzała na portret założyciela Slytherinu-Salazara Slytherina.
Ciekawiła ją odkąd tylko sięgała pamięcią jego postać. Rozumiała jego przekonania ,miała je przekazywane odkąd zaczęła cokolwiek rozumieć. Zgadzała się ,że świat magii powinien być rządzony przez czysto krwistych czarodziejów a nie przez szlamy , półkrwistych i zdrajców krwi. Wiedziała jedno Salazar na pewno przewraca się w grobie gdy widzi co dzieje się ze światem czarodziejów. Zamknęła oczy na parę minut. Kiedy je ponownie otwarła zobaczyła Alice sterczącą nad nią.
-Alice, nie strasz mnie.-
-Wymigałaś czy masz karę?
-Myśl, tym swoim móżdżkiem odziedziczonym po rodzicach...jasne ,że tak. No sorry moja rodzina ma haka na dyrekcje.-odparła przeciągając się. Rzuciła okiem na zegarek w kształcie srebnego węża. O matko! 20.45! Niech to szlag, musi znaleźć Croucha i powiedzieć o odwołaniu kary.
-Gdzie jest Almeras?-spytała
-W swoim dominotorium.
-Co tak stoisz? Idź po niego, szybko!-rozkazała jej. Alice bez słowa sprzeciwu pobiegła po Croucha. Po kilku minutach do pokoju wspólnego wszedł Almeras a za nim Alice. Usiadł obok Layli, a Alice oparła się o drzwi. Zdziwiony spojrzał na zegar. Za minutę mieli się wstawić u woźnego. Malfoy zobaczyła pytanie w jego oczach i odparła.
-Nie.Nie idziemy, odwołali naszej dwójce karę a tamci niech się męczą.-
Uśmiechnął się i zapytał
-Jak to zrobiłaś?
-Moja rodzina zna po prostu pewien sekret, którego pani dyrektor nie chce ujawnić...rozumiesz.?
-Aaaa.-przeczesał ręką włosy -Wszystko jasne. Nie chciałbym być na miejscu twoich wrogów.-zaśmiał się.
Zachichotała szyderczo. Wyjęła z kieszeni jakiś przedmiot.
-Alice, co tak stoisz? Siadaj, a tamtych to gdzie wcięło? -spytała obracając w ręce maksymalnie zwiniętą pelerynę niewidkę Pottera. Nie czekając na odpowiedź dodała -Uwierzycie,że ten głupi gryfon zgubił taką interesującą rzecz w czasie pojedynku?- napiła się wody z kielicha ,po czym znów odłożyła go na miejsce. -Chciałabym widzieć teraz jego minę jak poleruje i słucha darcia Flitcha, a potem gdy się zorientuje ,że zgubił swoją rodową pamiątkę.- W towarzystwie Alice udała się do dominotorium.
-Z tego co mi wiadomo to cała czwórka używała zaklęć do pojedynków na lekcji, gdy profesor pobiegła ratować ucznia w opałach, a jak wraca to zastaje czwórkę uczniów pojedynkujących się, a reszta robi dziki hałas zachęcając do bójki na zaklęcia.-powiedziała nie wzruszona, spojrzała po całej czwórce
-Macie karę.- widząc ,że Layla chce zaprotestować dodała -Cała czwórka panno Malfoy, pani też używała zaklęć.- Layla wciągnęła powietrze ,że jak? Ona ma kare? To było już naprawdę niesprawiedliwe.
-Mój ojciec o tym się dowie.-powiedziała gdy dyrektorka oznajmiła jaką będą mieć kare.Mieli pomóc woźnemu czyścić izbę pamięci. Jeszcze czego? Ona nie ma najmniejszego zamiaru kalać swych zadbanych dłoni pracą godną mugoli. A tym bardziej słuchać rozkazów charłaka. Layla była wściekła teraz rozumiała częste słowa wpajane jej od małego "Potter i Weasley zawsze przysporzą kłopotów." Jej złość jeszcze bardziej wzrosła gdy dowiedziała się ,że nie mogą użyć czarów do czyszczenia durnych pamiątkowych. Mieli się tam stawić po 21.
-Cholerny Potter, cholerny Weasley. Głupki po ich durnych starych. Idiotyczni kolejni obrońcy szlam,mugoli i skrzatów. No błagam za jakie grzechy muszę z nimi spędzić trzy godziny niszcząc moje piękne paznokcie.-klnęła pod nosem. Idąc na przerwę natchnęła się na nich.
-No nie, Malfoy-warknęli.
-Kto by pomyślał to wy umiecie gadać jak czarodzieje.-uniosła kpiąco brew i z ironicznym uśmiechem dodała-Trzeba to uczcić kremowym piwem, bo tylko na to was stać.-poszła dalej. Nie przypadkiem wiedziała ,że jej ojciec ma złożyć dziś wizytę w Hogwarcie. Był w końcu w radzie i zasiadał na wysokim stanowisku w ministerstwie magii. Wiedziała gdzie najpierw uda się na kontrole, naturalnie do prof.Snape. Pobiegła szybko do lochów,zatrzymała się przed gabinetem Snape, słyszała głos jej ojca. Chwilę odczekała za nim zapukała.
-Proszę.-odezwał się Snape. Layla weszła, podziękowała profesorowi za zgodę na wejście i podesała do ojca, który się do niej uśmiechał.
-Jak ci się podoba Hogward?-zapytał. Layla spojrzała mu w oczy, ogólnie to czuję się jak w domu, mam już przyjacioł...i niestety wrogów.-odparła
-Wrogów?
-No...Potter i Weasley. Przez tych zdrajców krwi dostałam wraz z nimi karę.
-Jak to?-zdziwili się jednocześnie Snape i pan Malfoy.
-Rudy zaatakował mnie askindo, a ja tylko się broniłam protengo. Potem Potter chciał rzucić na mnie Femukulus,ale Crouch rzucił na niego Inkarsesus.-
Dracon Malfoy wstał z krzesła wraz z nim Severus Snape.
-Trzeba to wyjaśnić z Minerwą. Moja córka nic nie zrobila to winna Pottera i Weasleya.-złapał Layla za rękę i cała trójka poszła do gabinetu dyrektorki. Malfoy zapukał.
-Tak?-odezwała się Mc Gonagall. Dracon Malfoy wkroczył dumnie do gabinetu.
-O witaj Draconie, zapomniałam ,że składasz nam dziś wizytę.-powiedziała z uśmiechem.
-Owszem, ale do twojego gabinetu przywiodły mnie sprawy rodzinne.
-Słucham?
-Dlaczego moja córka ma odbywać karę za to ,że zaatakował ją syn "świętego" Pottera i Weasleya? Co to ma być Minewro? Bo będę zmuszony wydać opinie ,że trzeba przeanalizować Hogward od postaw. A dobrze ty wiesz i ja to wiem ,że są rzeczy w hogwarcie ,które nie powinny zostać ujawnione.
Mc Gonagal milczała patrząc nerwowo na Malfoya.
- Moi Ślizgoni są niewinni, domagam się cofnięcia szlabanu.-dodał Snape.
-Dobrze. Odwołuje szlaban Ślizgonom. Do widzenia Draconie.- powiedziała dając do zrozumienia ,że będzie jak oni chcą a jednocześnie każąc im iść.
-Dokonałaś dobrego wyboru Minewro. Do widzenia.-i wyszedł z Laylą i Snapem,
Lay, przytuliła ojca
-Dzięki tato.- po chwili dodała -panu też profesorze Snape.- i odeszła w kierunku lochów. Wiedziała, Tata zawsze wszystko załatwi. Humor jej się gwałtownie poprawił. Wracała dumnym krokiem to pokoju wspólnego, musiała powiedzieć Almerasowi,że jednak nie muszą czyścić niczego z znienawidzonymi gryfonami. Nagle przednią wyłonił się duch z denerwującym chichotem. Przypuszczała,że to Irytek.
-Ohoho Latorośl Malfoyów.-zachichotał. Spojrzała na niego.
-Co cie tak śmieszy?
-Ta ironia,że ślizgoni będą musieli znosić gryfonów przez trzy godziny....-zachichotał okręcając się w okół własnej osi.
-Muszę cię rozczarować Irytku, nic takiego nie będzie, bo mi i Almarasowi odwołali karę.-odparła podchodząc do trzech głazów. -Znikaj bo zaraz zawołam krwawego barona.-
-Jesteście okropni.-odarł znikając.
Layla wypowiedziała hasło i przejście się pojawiło. Znalazła się w szmaragdowym pokoju wspólnym Slytherinu. Usiadła wygodnie na sofie i spojrzała na portret założyciela Slytherinu-Salazara Slytherina.
Ciekawiła ją odkąd tylko sięgała pamięcią jego postać. Rozumiała jego przekonania ,miała je przekazywane odkąd zaczęła cokolwiek rozumieć. Zgadzała się ,że świat magii powinien być rządzony przez czysto krwistych czarodziejów a nie przez szlamy , półkrwistych i zdrajców krwi. Wiedziała jedno Salazar na pewno przewraca się w grobie gdy widzi co dzieje się ze światem czarodziejów. Zamknęła oczy na parę minut. Kiedy je ponownie otwarła zobaczyła Alice sterczącą nad nią.
-Alice, nie strasz mnie.-
-Wymigałaś czy masz karę?
-Myśl, tym swoim móżdżkiem odziedziczonym po rodzicach...jasne ,że tak. No sorry moja rodzina ma haka na dyrekcje.-odparła przeciągając się. Rzuciła okiem na zegarek w kształcie srebnego węża. O matko! 20.45! Niech to szlag, musi znaleźć Croucha i powiedzieć o odwołaniu kary.
-Gdzie jest Almeras?-spytała
-W swoim dominotorium.
-Co tak stoisz? Idź po niego, szybko!-rozkazała jej. Alice bez słowa sprzeciwu pobiegła po Croucha. Po kilku minutach do pokoju wspólnego wszedł Almeras a za nim Alice. Usiadł obok Layli, a Alice oparła się o drzwi. Zdziwiony spojrzał na zegar. Za minutę mieli się wstawić u woźnego. Malfoy zobaczyła pytanie w jego oczach i odparła.
-Nie.Nie idziemy, odwołali naszej dwójce karę a tamci niech się męczą.-
Uśmiechnął się i zapytał
-Jak to zrobiłaś?
-Moja rodzina zna po prostu pewien sekret, którego pani dyrektor nie chce ujawnić...rozumiesz.?
-Aaaa.-przeczesał ręką włosy -Wszystko jasne. Nie chciałbym być na miejscu twoich wrogów.-zaśmiał się.
Zachichotała szyderczo. Wyjęła z kieszeni jakiś przedmiot.
-Alice, co tak stoisz? Siadaj, a tamtych to gdzie wcięło? -spytała obracając w ręce maksymalnie zwiniętą pelerynę niewidkę Pottera. Nie czekając na odpowiedź dodała -Uwierzycie,że ten głupi gryfon zgubił taką interesującą rzecz w czasie pojedynku?- napiła się wody z kielicha ,po czym znów odłożyła go na miejsce. -Chciałabym widzieć teraz jego minę jak poleruje i słucha darcia Flitcha, a potem gdy się zorientuje ,że zgubił swoją rodową pamiątkę.- W towarzystwie Alice udała się do dominotorium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz