Drugi dzień, zapowiadał się naprawdę dobrze. Layla wstała z swojego łóżka, ubrała na siebie szlafrok,do ręki wzięła szatę z krawatem a do drugiej kosmetyczkę i udała się do łazienki. Ledwo weszła a usłyszała przeraźliwy jęk. Skrzyżowała ręcę.
-Bardzo śmieszne. Kto tu jest?- powiedziała kładąc swoje rzeczy nie daleko wanny. Nagle pojawiła się przed nią przezroczysta postać, uczennicy dość przy kości z dużymi okrągłymi okularami i związanymi włosami w dwa kucyki.
-Jaaaa!-odparła piskliwym głosem. Laylę aż uszy zabolały od tego pisku.
-Dobra, nie wiem coś ty za jedna,ale radzę ci przestać robić zamach na moje uszy, ponieważ chce się wykąpać.-powiedziała podchodząc bliżej. Nie przejmując się przenikliwym wzrokiem ducha, który unosił się w powietrzu na około niej.
-Jestem jęcząca Marta.-odparła piskiem.
-Heh, prosiłam cię o coś.-mruknęła Layla -To ty jesteś tą mugolką zabitą przez Bazyliszka?-
-Tą samą.-przytaknęła unosząc się nad umywalką.-Po barwach widzę ,że jesteś ślizgonką, co chcesz się ze mnie ponabijać? Śmiało przecież jestem tylo duchem!-wskoczyła to klozetu. Layla drwiąco się uśmiechnęła
-Spokojnie,nie mam zamiaru cię dręczyć.-odparła wchodząc do wanny.
-Nie?-zdziwiła się Jęcząca Marta.
-Nie. Nie mam powodu,a po za tym i tak nie żyjesz, więc to by nie miało sensu.-odparła myjąc się.
Marta lewitowała pod sufitem patrząc z nie do wierzeniem na nią. Dałaby głowę,że skądś znała ten wyraz twarzy.
-Może to wyda ci się dziwne, ale przypominasz jednego ślizgona, który uczył się tu 20 lat temu i zwierzył mi się z trudnej misji.-
-Aha, spoko. Przypominam ci chłopaka.- roześmiała się Layla.
-Już wiem! Nazywał się Draco Malfoy!-
-No,no,no, proszę kto by pomyślał ,że mój starszy zwierzał się gnębionemu duchowi..- powiedziała ubierając krawat .
-Wiedziałam! Ty to jego córka!-
-Nom,tak. Do zobaczenia.-Layla wyszła zabierając swoją kosmetyczkę i szlafrok. Wracała do lochów by zobaczyć co mają po śniadaniu. Ledwo zdążyła włożyć swoje rzeczy do kufra a usłyszała czyjeś nerwowe kroki i głosy.
-Gdzie ona jest?-pytał zdruzgotany Flint
-Uspokój się, bo zaczną sądzić ,że jak nie ma w pobliżu Layli to nawet mrugnąć bez jej rozkazu nie umiemy.- opierniczyła go Alice. Layla słysząc to cicho się roześmiała, znała ich od nie dawna a oni już byli gotowi zrobić wszystko co im każe. W sumie to nie ma w tym nic dziwnego,w końcu każdy w jej rodzinie umiał zdobyć posłuch u innych.
-Ale, nie było jej na śniadaniu..-dodał Zabini.
-Ludzie pewnie ma swoje sprawy, które nie wymagają naszego udziału.-odparła Alice wchodząc do dominotorium.
-Layla! Gdzieś ty była? Te kołki to omal bez ciebie nie wiedziały, kiedy mrugnąć.-powiedziała widząc jak młoda Malfoy układa swoje włosy.
-Jak to gdzie? Poszłam się odświerzyć...a to ,że przegapiłam śniadanie to nic.-odparła.
-Wiesz ,że za dwie minuty zaczyna nam się nauka jazdy na miotle, znowu z tymi gryfonami.-
Layla otwarła szeroko oczy. Jeśli będzie biec to nie dość, że się i tak spóźni ,a teleportować się nie mogła.
No cóż, chociaż tyle ,że nie tylko ona się spóźni. Na ogromnym trawniku przed szkołą, stali już wszyscy pierwszoroczni gryfoni i większość ślizgonów. Na ziemi leżało ponad 30 mioteł. Nauczycielka pani Hooch, już zaczęła coś objaśniać obecnym. Odwróciła się do nadchodzących ślizgonów.
-A na co państwo czekają? Aż wyślę wam zaproszenie.-rzuciła opryskliwie. Wśród gryfonów pojawiły się pojedyncze chichoty. Ślizgoni obrzucili ich pogardliwym spojrzeniem i dołączyli do swojej grupy.
-Jak już mówiłam zanim jaśnie państwo...-zaczęła przerwawszy próbując sobie przypomnieć ich nazwiska.
-Malfoy, Nott, Zabini i Flint.-podpowiedziała Anne Grey z Gryffindoru.
-Dziękuję,panno Grey.-
Layla posłała jej pełen nienawiści wzrok. A to głupia szlama. Ona nie ma prawa zwracać się do niej po nazwisku. Już miała jej pokazać gdzie jest jej miejsce podobnie jak reszty mugolaków, gdy przypomniała sobie,że przy pani Hooch to nie ujdzie jej płazem.
-Wyciągnijcie rękę i powiedźcie "Do mnie"-poinstrukturowała pierwszorocznych. Rozległo się wiele sposobów wymówienia tych dwóch słów.
-Do mnie.-powiedziała Layla stanowczo, miotła natychmiast się uniosła. Rozejrzała się po innych. Ku jej rozczarowaniu Potter równie szybko doszedł do ładu z miotłą, pozbawiając ją w ten sposób powodu do kpin. Musiała powstrzymywać się od śmiechu,gdy miotła uderzyła z impentem w nos Evana Janksa. Alice za żadne skarby nie mogła jej przywołać. Po jakimś czasie gdy wszystkim się udało, profesor Hooch pokazała jak prawidło siedzieć na miotłach. Dała znak i wszyscy się wzbili w górę. Layla musiała przyznać ,że latanie było przyjemne. Przypomniała sobie gdy, ojciec ją uczył latać na miotle gdy miała 7 lat i pomknęła szybko na około zgromadzonych, gdy przelatywała niedaleko Weasleyów, jeden z nich ześlizgnął się z miotły i trzymał się tylko rękami nie potrafiąc ponownie usiąść na miotle. Twarze obu zrobiły się białe jak kreda. Pani Hooch rozkazała wszystkim wylądować. Patrzyła w górę na Danego.
-Panie, Weasley, proszę się nie puszczać.- krzyknęła biegnąc w kierunku w którym odlatywał.
-Puszczać? Zwariowała pani?-odparł przerażony.
Layla pokładała się ze śmiechu.
-Prawdziwa, podniebna baletnica.-zaczęła,a reszta ślizgonów wturowała jej śmiechem.
-Zamknij się Malfoy!-krzyknął Potter przerażony wizją ,że jego kuzynowi może coś się stać.
-Zamknąć Potter to się mogą drzwi a nie ja. A po za tym co mi zrobisz jak nie przestanę? Co poskarżysz się na mnie swojemu tatulkowi.- zapytała z sarkazmem szturchając go w klatkę piersiową różdżką. W tej chwili Sean miał ochotę ją uderzyć, nie ważne ,że była dziewczyną.
-Co zatkało kakao Potter.- powiedział kpiąco jeden z ślizgonów - Almeras Crouch, który był równie wysoki jak Sean. Miał jasne włosy, granatowe, prawie czarne oczy i idealnie zawiązany ślizgoński krawat.
Stanął obok Layli z wyciągniętą różdżką widząc ,że Potter i drugi Weasley wyciągają różdżki. Młoda Malfoy, także to zauważyła, z kpiną na twarzy powiedziała prowokacyjnie
-Nie macie nawet co próbować, nie trafilibyście choćbym była cal przed wami.-
-Askendio!-krzyknął Weasley. Layla szybko zaregowała nim dotknęło ją zaklęcie.
-Protego.- i szybko nim Jasper zdążył wypowiedzieć następne zaklęcie, krzyknęła
-Drętwota.- Weasley poczuł jak drętwieje mu ciało
-Femukulus!-krzyknął Sean wymierzając różdżkę w Laylę
-Inkarsesus.-odparł Almeras rzucając czar na Potter, powodujący pojawienie się pęt które go skepowały, przez co zamiast w ślizgonge jego zaklęcie trafiło jego przyjaciółkę -Anne. Właśnie ten moment wybrała pani Hooch na pojawienie się z Danym.
-Potter, Malfoy, Weasley, Crouch za mną do dyrektorki!-krzyknęła. Wymienili między sobą nienawistne spojrzenia i ruszyli za panią profesor.
-Bardzo śmieszne. Kto tu jest?- powiedziała kładąc swoje rzeczy nie daleko wanny. Nagle pojawiła się przed nią przezroczysta postać, uczennicy dość przy kości z dużymi okrągłymi okularami i związanymi włosami w dwa kucyki.
-Jaaaa!-odparła piskliwym głosem. Laylę aż uszy zabolały od tego pisku.
-Dobra, nie wiem coś ty za jedna,ale radzę ci przestać robić zamach na moje uszy, ponieważ chce się wykąpać.-powiedziała podchodząc bliżej. Nie przejmując się przenikliwym wzrokiem ducha, który unosił się w powietrzu na około niej.
-Jestem jęcząca Marta.-odparła piskiem.
-Heh, prosiłam cię o coś.-mruknęła Layla -To ty jesteś tą mugolką zabitą przez Bazyliszka?-
-Tą samą.-przytaknęła unosząc się nad umywalką.-Po barwach widzę ,że jesteś ślizgonką, co chcesz się ze mnie ponabijać? Śmiało przecież jestem tylo duchem!-wskoczyła to klozetu. Layla drwiąco się uśmiechnęła
-Spokojnie,nie mam zamiaru cię dręczyć.-odparła wchodząc do wanny.
-Nie?-zdziwiła się Jęcząca Marta.
-Nie. Nie mam powodu,a po za tym i tak nie żyjesz, więc to by nie miało sensu.-odparła myjąc się.
Marta lewitowała pod sufitem patrząc z nie do wierzeniem na nią. Dałaby głowę,że skądś znała ten wyraz twarzy.
-Może to wyda ci się dziwne, ale przypominasz jednego ślizgona, który uczył się tu 20 lat temu i zwierzył mi się z trudnej misji.-
-Aha, spoko. Przypominam ci chłopaka.- roześmiała się Layla.
-Już wiem! Nazywał się Draco Malfoy!-
-No,no,no, proszę kto by pomyślał ,że mój starszy zwierzał się gnębionemu duchowi..- powiedziała ubierając krawat .
-Wiedziałam! Ty to jego córka!-
-Nom,tak. Do zobaczenia.-Layla wyszła zabierając swoją kosmetyczkę i szlafrok. Wracała do lochów by zobaczyć co mają po śniadaniu. Ledwo zdążyła włożyć swoje rzeczy do kufra a usłyszała czyjeś nerwowe kroki i głosy.
-Gdzie ona jest?-pytał zdruzgotany Flint
-Uspokój się, bo zaczną sądzić ,że jak nie ma w pobliżu Layli to nawet mrugnąć bez jej rozkazu nie umiemy.- opierniczyła go Alice. Layla słysząc to cicho się roześmiała, znała ich od nie dawna a oni już byli gotowi zrobić wszystko co im każe. W sumie to nie ma w tym nic dziwnego,w końcu każdy w jej rodzinie umiał zdobyć posłuch u innych.
-Ale, nie było jej na śniadaniu..-dodał Zabini.
-Ludzie pewnie ma swoje sprawy, które nie wymagają naszego udziału.-odparła Alice wchodząc do dominotorium.
-Layla! Gdzieś ty była? Te kołki to omal bez ciebie nie wiedziały, kiedy mrugnąć.-powiedziała widząc jak młoda Malfoy układa swoje włosy.
-Jak to gdzie? Poszłam się odświerzyć...a to ,że przegapiłam śniadanie to nic.-odparła.
-Wiesz ,że za dwie minuty zaczyna nam się nauka jazdy na miotle, znowu z tymi gryfonami.-
Layla otwarła szeroko oczy. Jeśli będzie biec to nie dość, że się i tak spóźni ,a teleportować się nie mogła.
No cóż, chociaż tyle ,że nie tylko ona się spóźni. Na ogromnym trawniku przed szkołą, stali już wszyscy pierwszoroczni gryfoni i większość ślizgonów. Na ziemi leżało ponad 30 mioteł. Nauczycielka pani Hooch, już zaczęła coś objaśniać obecnym. Odwróciła się do nadchodzących ślizgonów.
-A na co państwo czekają? Aż wyślę wam zaproszenie.-rzuciła opryskliwie. Wśród gryfonów pojawiły się pojedyncze chichoty. Ślizgoni obrzucili ich pogardliwym spojrzeniem i dołączyli do swojej grupy.
-Jak już mówiłam zanim jaśnie państwo...-zaczęła przerwawszy próbując sobie przypomnieć ich nazwiska.
-Malfoy, Nott, Zabini i Flint.-podpowiedziała Anne Grey z Gryffindoru.
-Dziękuję,panno Grey.-
Layla posłała jej pełen nienawiści wzrok. A to głupia szlama. Ona nie ma prawa zwracać się do niej po nazwisku. Już miała jej pokazać gdzie jest jej miejsce podobnie jak reszty mugolaków, gdy przypomniała sobie,że przy pani Hooch to nie ujdzie jej płazem.
-Wyciągnijcie rękę i powiedźcie "Do mnie"-poinstrukturowała pierwszorocznych. Rozległo się wiele sposobów wymówienia tych dwóch słów.
-Do mnie.-powiedziała Layla stanowczo, miotła natychmiast się uniosła. Rozejrzała się po innych. Ku jej rozczarowaniu Potter równie szybko doszedł do ładu z miotłą, pozbawiając ją w ten sposób powodu do kpin. Musiała powstrzymywać się od śmiechu,gdy miotła uderzyła z impentem w nos Evana Janksa. Alice za żadne skarby nie mogła jej przywołać. Po jakimś czasie gdy wszystkim się udało, profesor Hooch pokazała jak prawidło siedzieć na miotłach. Dała znak i wszyscy się wzbili w górę. Layla musiała przyznać ,że latanie było przyjemne. Przypomniała sobie gdy, ojciec ją uczył latać na miotle gdy miała 7 lat i pomknęła szybko na około zgromadzonych, gdy przelatywała niedaleko Weasleyów, jeden z nich ześlizgnął się z miotły i trzymał się tylko rękami nie potrafiąc ponownie usiąść na miotle. Twarze obu zrobiły się białe jak kreda. Pani Hooch rozkazała wszystkim wylądować. Patrzyła w górę na Danego.
-Panie, Weasley, proszę się nie puszczać.- krzyknęła biegnąc w kierunku w którym odlatywał.
-Puszczać? Zwariowała pani?-odparł przerażony.
Layla pokładała się ze śmiechu.
-Prawdziwa, podniebna baletnica.-zaczęła,a reszta ślizgonów wturowała jej śmiechem.
-Zamknij się Malfoy!-krzyknął Potter przerażony wizją ,że jego kuzynowi może coś się stać.
-Zamknąć Potter to się mogą drzwi a nie ja. A po za tym co mi zrobisz jak nie przestanę? Co poskarżysz się na mnie swojemu tatulkowi.- zapytała z sarkazmem szturchając go w klatkę piersiową różdżką. W tej chwili Sean miał ochotę ją uderzyć, nie ważne ,że była dziewczyną.
-Co zatkało kakao Potter.- powiedział kpiąco jeden z ślizgonów - Almeras Crouch, który był równie wysoki jak Sean. Miał jasne włosy, granatowe, prawie czarne oczy i idealnie zawiązany ślizgoński krawat.
Stanął obok Layli z wyciągniętą różdżką widząc ,że Potter i drugi Weasley wyciągają różdżki. Młoda Malfoy, także to zauważyła, z kpiną na twarzy powiedziała prowokacyjnie
-Nie macie nawet co próbować, nie trafilibyście choćbym była cal przed wami.-
-Askendio!-krzyknął Weasley. Layla szybko zaregowała nim dotknęło ją zaklęcie.
-Protego.- i szybko nim Jasper zdążył wypowiedzieć następne zaklęcie, krzyknęła
-Drętwota.- Weasley poczuł jak drętwieje mu ciało
-Femukulus!-krzyknął Sean wymierzając różdżkę w Laylę
-Inkarsesus.-odparł Almeras rzucając czar na Potter, powodujący pojawienie się pęt które go skepowały, przez co zamiast w ślizgonge jego zaklęcie trafiło jego przyjaciółkę -Anne. Właśnie ten moment wybrała pani Hooch na pojawienie się z Danym.
-Potter, Malfoy, Weasley, Crouch za mną do dyrektorki!-krzyknęła. Wymienili między sobą nienawistne spojrzenia i ruszyli za panią profesor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz