-Layla, zobacz idzie syn sławnego Pottera.-prychnął Zabini, pogardliwie zerkając na młodego Pottera i jemu towarzyszących dwóch Weasleyów.
-Ciekawe czy jest równie bliznowaty, szkoda ,że Czarny Pan nie zabił tego zanim to złożyło jaja.- również z pogardą patrzyła jak zajmują ławki naprzeciwko.-Ojciec mi opowiadał jak to było gdy chodził do szkoły i Potter gdziekolwiek się pojawiał, to było...-zaczęła naśladować pełne entuzjazmu głosy -Widziałeś jego twarz? Jego Blizne? Ja nie mogę jakie to.-zrobiła gest ręką jakby miała zwymiotować. Słyszący to ślizgoni roześmiali się. Gryfoni zerknęli na ślizgonów. Zastanawiali się z czego tak się śmieją. Uczniowie ze Slytherinu raz po raz rzucali pogardliwe uśmieszki i lodowate spojrzenia na gryfonów.
-Nie ma to jak lekcja z ślizgonami...-mruknął Jasper
-Na piękny początek nauki.-uzupełnił Dany.
Sean usiadł między nimi , wyjął książki i odpowiedział
-Nie przesadzajcie, może to tylko mit i ci ze Slytherinu są tak naprawdę mili.
-Yhy. Tak, ale tylko do swoich.-rzuciła mulatka siedząca za nimi.
Odwrócili się do niej. Była na równi z nimi, miała kręcone czarne włosy związane kokardką i skórę w kolorze kawy.
-Jestem Anne Grey.-przedstawiła się
-Sean Potter i Jasper oraz Dany Weasleyowie.-
-Fajnie, was poznać. Ej Sean to prawda co mówią,że też masz bliznę?
Przygryzł wargę, Anne nie była pierwszą,która go o to spytała. Położył kołnierz tak by mogła zobaczyć identyczną bliznę jak u jego ojca tylko ,że on miał ją na szyi. Layla też to dostrzegła. W jej oczach pojawiły się iskierki ,które zwiastowały jedno-musiała, po prostu musiała. Nachyliła się do Alice, a ona podało informacje chłopakom. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Sean Potter nasza nowa bliznowata znakomitość.-zaśmiała się. Reakcja gryfonów była natychmiastowa.
-Zamknijcie paszcze węże.-
-Słuchaj no, nikt ci chyba nie powiedział o tym szlamo,że tu są inne zasady niż u mugoli-zaczął Flint zwracając się do Anne Grey ,która odpowiedziała na wcześniejszą zaczepkę. Gryfoni gwałtownie wciągneli powietrze. Patrzyli to na Flinta to na Grey. Anne miała łzy w oczach. -Sz..sz..szlamo?!-wstała by wybiec z klasy ale wpadła na profesora Snape, który właśnie wszedł.
-Panie Flint, dostaje pan upomnienie, jak się to powtórzy to będę musiał odjąć punkty Slytherinowi.- powiedział stając za kociołkiem. Gryfoni mruczeli ze złości.
-Tylko upomnienie?
-Żadnych odjęć?
-Cisza! -5 dla Gryffindoru!- zagrzmiał. Wszyscy zamilkli, ślizgoni puszczali wzburzonym gryfonom szydercze uśmiechy.
-Wyjmijcie podręczniki do eliksirów i przeczytajcie pierwszy rozdział,- powiedział przygotowując fiolki z różnymi eliksirami.
-To nie fair.-szepnął Potter. Snape pomimo swoich lat nadal miał doskonały słuch.
-Panie Potter, co za zaszczyt. Zakładam ,że umie pan już wymienić właściwości i sposób przyżądzania eliksiru skurczającego oraz jego skutki i efekty uboczne...-powiedział podchodząc do jego ławki. Nie doczekawszy się odpowiedzi pochylił się do przodu ku nie mu i dodał -Tak jak myślałem. Radzę panu uważnie słuchać panie Potter eliksiry to magia i tylko nie liczni ją zrozumieją.-
Layla , Alice , Gilbert i Nate parsknęli śmiechem zakrywając usta dłońmi.
-Widzisz Potter posiadanie sławnego rodzica to nie wszystko.-zignorował podniesione ręce innych gryfonów.
-Zacznijmy od nowa co trzeba dodać do eliksiru wielosokowego?
Sean spojrzał prosto na ślizgonów, którzy pokładali się z niego w najlepsze. Pomyślał, że zetrze im te szydercze uśmiechy.
-Na pewno,któregoś ze ślizgonów, wraz z jadem węża, jadem scorpiona, śluzem żaby, sprytem lisa i maniakalną wiarę w "czystą krew."-odparł. Snape wziął podręcznik do ręki, miał wielką ochotę walnąć młodego Pottera bezczelnego jak jego dziadek.
-Głos bliznowatego wieśniaka to żaden cios.- odparła Layla. Snape nie umiał powstrzymać uśmiechu, dawno nie słyszał tak dobrej riposty.
-No cóż panie Potter, zła odpowiedź. -10 dla gryffindoru. Kto zna poprawną odpowiedź?-
Rękę podniosła jako pierwsza Alice.
-Tak panienko Nott?
- Muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga i odrobina osoby w którą chcemy się zamienić.-
-Dobrze. 30 punktów dla Slytherinu.- odparł przechodząc się między ławkami. Profesor , kazał im dobrać się parami oraz by przyrządzili najprostszy eliksir z pierwszego działu. Wyszedł na chwilę z sali zostawiając większość uczniów skupionych na zadaniu. Ślizgoni nie przykładali się do tego zbytnio specjalnie. Gdy Snape wrócił, chodził po lochu, krytykując gryfonów, z stronu zajmowanej przez Slytherin dochodziły pojedyncze śmiechy. Gdy Snape pochylał się nad kociołkiem Layli i Alice. Gilbert nie zauważalnie wrzucił jedną z dymiących kulek do kociołka Pottera i Grey. Gryfoni zaciskali zęby,przecież to było wyraźnie widać ,że on faworyzuje swój dom, byli zawiedzeni,że prof. Longbottom ich tak nie traktuje. Gdy tylko kulka wpadła do zawartości kociołka Pottera i Anne, w lochach pojawił się okropnie drażniący dym. Między kaszlnięciami uczniów Snape syknął głośno podchodząc do gryfonów.
-Kołki-mruknął, a głośno dodał -Panie Potter i pani Grey czy państwo chcą nas otruć?-
Na przerwie gryfoni nie pocieszeni wyszli na błonia. Rok szkolny dopiero co się zaczął a oni już stracili 15 punktów. Sean,Jasper, Dany i Anne rozmyślali nad całą sytuacją na eliksirach. Oni nie dodawali nic co mogło by spowodować dymienie. Dokładnie przeanalizowali to co dodali i nic, wszystko powinno być w jak najlepszym w porządku.
-To było genialne.-usłyszeli znajomy głos. Spojrzeli w kierunku starego rozłożystego drzewa, gdzie w zwyczaju mieli przesiadywać ślizgoni. Sean natychmiast dostrzegł znajomą postać. Niższą od niego o głowę platynową blondynkę, ze złośliwym uśmiechem i pogardą w oczach, ubraną w czarną szatę i zielony krawat z godłem Slytherinu, którą przez przypadek popchnął przed ceremonią przydziału. Wydawała się wtedy w miarę miła jak na ślizgonkę. Nałożył pelerynę-niewidkę prezent od ojca i bezszelestnie podszedł usłyszeć o czym mówią.
-To ty miałaś genialny pomysł.-odparł jej Gilbert.
-No jasne,że tak ja zawsze mam genialne pomysły.-powiedziała głaszcząc swojego białego kota.
-A tak swoją drogą to co mu tam wrzuciliście?-spytała Alice chłopaków. Nate otworzył dłoń pokazując jej kulki.
-Niezłe zamieszanie, a po za tym dzięki temu wcześniej skończyliśmy lekcje.-dodał Nate. Sean miał wrażenie ,że Layla przewierca wzrokiem to miejsce gdzie on stał pod niewidką. Zmrużyła oczy. On tam był i to słyszał czyli zgodnie z planem.
-Te Potter, wiem ,że tu jesteś.- powiedziała ściągając z niego pelerynę. Widząc jego skołowaną minę odparła
-Nie tylko bliznę masz po słynnym bliznowatym tatuśku,ale i mózg w wielkości ziarenka piachu.- zaśmiała się.
-To wy, to wrzuciliście!
-Może, ale nic nam nie udowodnisz, Potter.
Sean zabrał się spod drzewa i wrócił do szkoły kopiąc kamień na drodze. Nigdy nie pomyślał,że będzie wstanie kogoś znienawidzić.Ale musiał zmienić zdanie po spotkaniu z tą czwórką ślizgonów: Malfoy, Nott, Zabini i Flint. Miał szczerą nadzieję ,że będzie widywał ich tylko raz na tydzień, ale jak się okazało prawie wszystkie lekcje mają z ślizgonami.
-Świetnie-mruknął zamykając się w dominotorium.
Usiadł przy biurku, wyjął pergamin i pióro gęsię. Pisał list do ojca.
"Drogi Tato,
Hogwart to naprawdę niesamowita szkoła, jestem w Gryffindorze. Opiekunem domu jest jeden z twoich znajomych prof. Nevile Longbottom. Wszystko było ok, póki dzisiaj nie zaczęła się lekcja eliksirów. Prof. Snape był dziwnie złośliwy, zupełnie jakbym mu cokolwiek złego zrobił, przez niego już straciliśmy 15 punktów. Na dodatek większość ślizgonów mnie przezywa i robią sobie ze mnie żarty. Dziś czwórka z nich zabawiła się moim, kuzynów i mojej koleżanki kosztem. Nie mam pojęcia o co im chodzi. Zepsuli nam eliksir. O co chodzi tej całej Malfoy, Nott, Zabiniemu i Flintowi.?
Kocham was! Sean
P.S Uściśnij mamę i nie mów jej o moich małych kłopotach." wsadził list do koperty i podał go w dziób swojej sowie.
-Leć Total, Leć.-
-Ciekawe czy jest równie bliznowaty, szkoda ,że Czarny Pan nie zabił tego zanim to złożyło jaja.- również z pogardą patrzyła jak zajmują ławki naprzeciwko.-Ojciec mi opowiadał jak to było gdy chodził do szkoły i Potter gdziekolwiek się pojawiał, to było...-zaczęła naśladować pełne entuzjazmu głosy -Widziałeś jego twarz? Jego Blizne? Ja nie mogę jakie to.-zrobiła gest ręką jakby miała zwymiotować. Słyszący to ślizgoni roześmiali się. Gryfoni zerknęli na ślizgonów. Zastanawiali się z czego tak się śmieją. Uczniowie ze Slytherinu raz po raz rzucali pogardliwe uśmieszki i lodowate spojrzenia na gryfonów.
-Nie ma to jak lekcja z ślizgonami...-mruknął Jasper
-Na piękny początek nauki.-uzupełnił Dany.
Sean usiadł między nimi , wyjął książki i odpowiedział
-Nie przesadzajcie, może to tylko mit i ci ze Slytherinu są tak naprawdę mili.
-Yhy. Tak, ale tylko do swoich.-rzuciła mulatka siedząca za nimi.
Odwrócili się do niej. Była na równi z nimi, miała kręcone czarne włosy związane kokardką i skórę w kolorze kawy.
-Jestem Anne Grey.-przedstawiła się
-Sean Potter i Jasper oraz Dany Weasleyowie.-
-Fajnie, was poznać. Ej Sean to prawda co mówią,że też masz bliznę?
Przygryzł wargę, Anne nie była pierwszą,która go o to spytała. Położył kołnierz tak by mogła zobaczyć identyczną bliznę jak u jego ojca tylko ,że on miał ją na szyi. Layla też to dostrzegła. W jej oczach pojawiły się iskierki ,które zwiastowały jedno-musiała, po prostu musiała. Nachyliła się do Alice, a ona podało informacje chłopakom. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Sean Potter nasza nowa bliznowata znakomitość.-zaśmiała się. Reakcja gryfonów była natychmiastowa.
-Zamknijcie paszcze węże.-
-Słuchaj no, nikt ci chyba nie powiedział o tym szlamo,że tu są inne zasady niż u mugoli-zaczął Flint zwracając się do Anne Grey ,która odpowiedziała na wcześniejszą zaczepkę. Gryfoni gwałtownie wciągneli powietrze. Patrzyli to na Flinta to na Grey. Anne miała łzy w oczach. -Sz..sz..szlamo?!-wstała by wybiec z klasy ale wpadła na profesora Snape, który właśnie wszedł.
-Panie Flint, dostaje pan upomnienie, jak się to powtórzy to będę musiał odjąć punkty Slytherinowi.- powiedział stając za kociołkiem. Gryfoni mruczeli ze złości.
-Tylko upomnienie?
-Żadnych odjęć?
-Cisza! -5 dla Gryffindoru!- zagrzmiał. Wszyscy zamilkli, ślizgoni puszczali wzburzonym gryfonom szydercze uśmiechy.
-Wyjmijcie podręczniki do eliksirów i przeczytajcie pierwszy rozdział,- powiedział przygotowując fiolki z różnymi eliksirami.
-To nie fair.-szepnął Potter. Snape pomimo swoich lat nadal miał doskonały słuch.
-Panie Potter, co za zaszczyt. Zakładam ,że umie pan już wymienić właściwości i sposób przyżądzania eliksiru skurczającego oraz jego skutki i efekty uboczne...-powiedział podchodząc do jego ławki. Nie doczekawszy się odpowiedzi pochylił się do przodu ku nie mu i dodał -Tak jak myślałem. Radzę panu uważnie słuchać panie Potter eliksiry to magia i tylko nie liczni ją zrozumieją.-
Layla , Alice , Gilbert i Nate parsknęli śmiechem zakrywając usta dłońmi.
-Widzisz Potter posiadanie sławnego rodzica to nie wszystko.-zignorował podniesione ręce innych gryfonów.
-Zacznijmy od nowa co trzeba dodać do eliksiru wielosokowego?
Sean spojrzał prosto na ślizgonów, którzy pokładali się z niego w najlepsze. Pomyślał, że zetrze im te szydercze uśmiechy.
-Na pewno,któregoś ze ślizgonów, wraz z jadem węża, jadem scorpiona, śluzem żaby, sprytem lisa i maniakalną wiarę w "czystą krew."-odparł. Snape wziął podręcznik do ręki, miał wielką ochotę walnąć młodego Pottera bezczelnego jak jego dziadek.
-Głos bliznowatego wieśniaka to żaden cios.- odparła Layla. Snape nie umiał powstrzymać uśmiechu, dawno nie słyszał tak dobrej riposty.
-No cóż panie Potter, zła odpowiedź. -10 dla gryffindoru. Kto zna poprawną odpowiedź?-
Rękę podniosła jako pierwsza Alice.
-Tak panienko Nott?
- Muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga i odrobina osoby w którą chcemy się zamienić.-
-Dobrze. 30 punktów dla Slytherinu.- odparł przechodząc się między ławkami. Profesor , kazał im dobrać się parami oraz by przyrządzili najprostszy eliksir z pierwszego działu. Wyszedł na chwilę z sali zostawiając większość uczniów skupionych na zadaniu. Ślizgoni nie przykładali się do tego zbytnio specjalnie. Gdy Snape wrócił, chodził po lochu, krytykując gryfonów, z stronu zajmowanej przez Slytherin dochodziły pojedyncze śmiechy. Gdy Snape pochylał się nad kociołkiem Layli i Alice. Gilbert nie zauważalnie wrzucił jedną z dymiących kulek do kociołka Pottera i Grey. Gryfoni zaciskali zęby,przecież to było wyraźnie widać ,że on faworyzuje swój dom, byli zawiedzeni,że prof. Longbottom ich tak nie traktuje. Gdy tylko kulka wpadła do zawartości kociołka Pottera i Anne, w lochach pojawił się okropnie drażniący dym. Między kaszlnięciami uczniów Snape syknął głośno podchodząc do gryfonów.
-Kołki-mruknął, a głośno dodał -Panie Potter i pani Grey czy państwo chcą nas otruć?-
Na przerwie gryfoni nie pocieszeni wyszli na błonia. Rok szkolny dopiero co się zaczął a oni już stracili 15 punktów. Sean,Jasper, Dany i Anne rozmyślali nad całą sytuacją na eliksirach. Oni nie dodawali nic co mogło by spowodować dymienie. Dokładnie przeanalizowali to co dodali i nic, wszystko powinno być w jak najlepszym w porządku.
-To było genialne.-usłyszeli znajomy głos. Spojrzeli w kierunku starego rozłożystego drzewa, gdzie w zwyczaju mieli przesiadywać ślizgoni. Sean natychmiast dostrzegł znajomą postać. Niższą od niego o głowę platynową blondynkę, ze złośliwym uśmiechem i pogardą w oczach, ubraną w czarną szatę i zielony krawat z godłem Slytherinu, którą przez przypadek popchnął przed ceremonią przydziału. Wydawała się wtedy w miarę miła jak na ślizgonkę. Nałożył pelerynę-niewidkę prezent od ojca i bezszelestnie podszedł usłyszeć o czym mówią.
-To ty miałaś genialny pomysł.-odparł jej Gilbert.
-No jasne,że tak ja zawsze mam genialne pomysły.-powiedziała głaszcząc swojego białego kota.
-A tak swoją drogą to co mu tam wrzuciliście?-spytała Alice chłopaków. Nate otworzył dłoń pokazując jej kulki.
-Niezłe zamieszanie, a po za tym dzięki temu wcześniej skończyliśmy lekcje.-dodał Nate. Sean miał wrażenie ,że Layla przewierca wzrokiem to miejsce gdzie on stał pod niewidką. Zmrużyła oczy. On tam był i to słyszał czyli zgodnie z planem.
-Te Potter, wiem ,że tu jesteś.- powiedziała ściągając z niego pelerynę. Widząc jego skołowaną minę odparła
-Nie tylko bliznę masz po słynnym bliznowatym tatuśku,ale i mózg w wielkości ziarenka piachu.- zaśmiała się.
-To wy, to wrzuciliście!
-Może, ale nic nam nie udowodnisz, Potter.
Sean zabrał się spod drzewa i wrócił do szkoły kopiąc kamień na drodze. Nigdy nie pomyślał,że będzie wstanie kogoś znienawidzić.Ale musiał zmienić zdanie po spotkaniu z tą czwórką ślizgonów: Malfoy, Nott, Zabini i Flint. Miał szczerą nadzieję ,że będzie widywał ich tylko raz na tydzień, ale jak się okazało prawie wszystkie lekcje mają z ślizgonami.
-Świetnie-mruknął zamykając się w dominotorium.
Usiadł przy biurku, wyjął pergamin i pióro gęsię. Pisał list do ojca.
"Drogi Tato,
Hogwart to naprawdę niesamowita szkoła, jestem w Gryffindorze. Opiekunem domu jest jeden z twoich znajomych prof. Nevile Longbottom. Wszystko było ok, póki dzisiaj nie zaczęła się lekcja eliksirów. Prof. Snape był dziwnie złośliwy, zupełnie jakbym mu cokolwiek złego zrobił, przez niego już straciliśmy 15 punktów. Na dodatek większość ślizgonów mnie przezywa i robią sobie ze mnie żarty. Dziś czwórka z nich zabawiła się moim, kuzynów i mojej koleżanki kosztem. Nie mam pojęcia o co im chodzi. Zepsuli nam eliksir. O co chodzi tej całej Malfoy, Nott, Zabiniemu i Flintowi.?
Kocham was! Sean
P.S Uściśnij mamę i nie mów jej o moich małych kłopotach." wsadził list do koperty i podał go w dziób swojej sowie.
-Leć Total, Leć.-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz