czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 1

Nareszcie!!! To jest ten moment na który Layla Anabele Malfoy czekała. W końcu ma 11 lat i jedzie do Hogwartu. Była szczęśliwa jak nigdy. Stała na King Cross na peronie 9 i 3/4 wraz z rodzicami Draconem i Pansy Malfoy. Zaczynał się robić tłok, a Ekspress Howart nadal się nie zjawił. Dracon pochylił się nad córką, która była do niego bardzo podobna. Te same jasne włosy, niebieskie pełne chłodu i wyższości oczy, ta sama mleczna cera, po matce odziedziczyła tylko płeć.
-Layla, proszę nie zawiedź mnie.-powiedział. Córka spojrzała mu w oczy, uniosła lekko kąciki ust
-Nie martw się ojcze, na pewno będę w Slytherinie.-odparła
-Layla, to jest oczywiste. Chodzi mi o to byś...-
-Nie zadawała się z zdrajcami krwi i szlamami, tak wiem tato.-dokończyła. Dracon uśmiechnął się i wymienił wzrok z Pansy mówiący "Prawdziwa krew Malfoyów." Pansy nachyliła się nad Laylą i pocałowała ją w czoło mrucząc "Nasza córcia." Nagle z wejścia na peron dobiegł ich gwar nie z tej ziemi. "Śmierdzi mi tu Potterem" pomyślał odwracając się w tamtym kierunku. "No tak, miałem racje" dodał widząc Pottera i Weasleya oraz Granger  i Ginnewre Weasley otoczonych grupką dzieciaków. Nie zauważalnie stanęli obok Malfoyów.
 -Malfoy.-mruknął Weasley
-Potter,Weasley.-odmruknął im.
 W milczeniu mierzyli się wzrokiem. Minęło około 20 lat,a stosunki nadal te same. Tą dość niezręczną chwilę przerwał nadjeżdżający pociąg.
-Layla, idź zajmij sobie miejsce,a ja i tata złotko wniosę twój  kufer.-powiedziała Pansy do córki. Layla jeszcze raz przytuliła rodziców.
-Zobaczymy się na święta Lay.-krzyknął Draco, gdy ona weszła już do pociągu.  
Szybko znalazła wolny przedział, ku jej  rozdrażnieniu nie długo była sama. Do  przedziału władowała się jakaś czarnowłosa a kilka minut po niej dwójka rudzielców.
-Ja jestem Layla Malfoy, a ty jesteś?-spytała brunetkę.
-Alice Nott.-odparła, po chwili jednak dodała -Jesteś córką Dracona Malfoya?-
-Tak.-odparła.-Wy dwaj nie musicie się nawet przedstawiać: rude włosy, piegi jak nic Weasley.- rzuciła do tamtych.
-Tak.-odparli nieświadomi jej tonu i wzroku Alice. Stojący w drzwiach nowy nauczyciel prof Longbottom od obrony przed czarną magią chrząknął
-Zaskakujące...podobne słowa powiedział jej ojciec do Ronalda.- Słysząc go, spojrzała na profesora i uniosła pytająco brew. Teraz profesor Neville Longbottom miał pewność,że to córka Malfoya. Wszędzie rozpoznał by ten szyderczy uśmiech i wzrok, pod którym inni czuli się nie dość dobrzy by z nią rozmawiać. Miał przed sobą dziewczęcą wersje Dracona, obserwował ją i zastanawiał się w czym ona jest podobna do Pansy. Może tą wyniosłością? "E nie, każdy ślizgon jest taki"pomyślał wychodząc z tego przedziału.
Wyciągnęła egzemplarz "Proroka Codziennego" i zaczęła go przeglądać.
-O masz "Proroka'?! Mogę jak skończysz?-spytała Alice.
-Jak chcesz to możesz poczytać razem ze mną.-odparła Layla biorąc gazetę na środek między nimi. Alice się  uśmiechnęła i odparła -Dzięki.-
-Nie ma za co.-również się uśmiechnęła. -Ślizgoni przecież trzymają się razem-dodała z niewyczuwalnym cynizmem cicho tak by usłyszała ją tylko Alice.
-Racja.
Zza gazety, gdy one dwie czytały raz po raz znacząco się śmiały. Dwójka Weasleyów wyciągnęła różdżki by po ćwiczyć zaklęcia.
-Jasper zobacz czego się na uczyłem od ojca.-powiedział wyższy z nich.
-No dajesz, kuzynie Dany.-odparł mu Jasper.
-Vera Veto!-dotknął różdżką swojej sowy. Oprócz dymu to nic się nie stało, sowa nadal była sową.
-Coś ci nie wyszło, czekaj ja spróbuje.-Powtórzył zaklęcie Jasper, również wywołując dym.
Przyszłe ślizgonki zaczęły machać gazetą.
-Khy,khy,khy idioci.-mruknęła Layla wychodząc z przedziału. Za nią pobiegła Alice. Żadna nie miała zamiaru wracać do tego przedziału całego zadymionego przez Weasleyów. Przeszły do wagonu reustaracyjnego. Teraz Layla rozumiała dlaczego ojciec nie raz wyrażał się z pogardą o tej rodzinie. Dobrze, że były ubrane w togi, bo akurat pociąg się zatrzymał. Wysiadły z pociągu jako pierwsze. 
-Pierwszoroczni tutaj.-mówił głośno olbrzymi, z wielką brodą mężczyzna."To musi być ten leśniczy,-Hagrid"pomyślała idąc w jego kierunku. Dziwiła się ,że on tu jeszcze pracuje. Przecież on musi mieć około 100 jak nie więcej. Gdy wysiedli już wszyscy Hagrid zarządził -Wsiadać do łódek po cztery osoby w jednej,.- Layla i Alice wsiadły do łódki w której była dwójka chłopców. Jeden o ciemnej skórze a drugi dziwnie wysoki jak na pierwszorocznego.
-Hey jestem Nate Zabini, pamiętasz mnie Layla? Byłem z moim ojcem gdy wpadliśmy na ciebie i twojego ojca na pokątnej.
-A tak, cześć.-odparła z uśmiechem
-Ja jestem Gilbert Flint.-
-A ja Alice Nott.-
Cała czwórka się roześmiała gdy doszło do nich ,że ich rodzice się znali. Wiosła chwycił Flint. Przypomnieli sobie gdy byli już blisko Hogwartu,że się poznali dużo wcześniej, na jednym z przyjęć organizowanym przez rodziców 
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz