sobota, 1 marca 2014

rozdział 6

Malfoy  była zdziwiona, gdy w następnych miesiącach na śniadaniu zobaczyła Pottera i Weasleya w dobrych humorach. Zastanawiała się jak to możliwe po spędzonych całych nocach z gderliwym, sadystycznym woźnym. Przetarła oczy dla pewności. Jednak się nie myliła dobry humor aż ich rozsadzał. Była pewna ,że to się zmieni, gdy Potter odkryje ,że coś zgubił. W głowie zaświtał jej pewien plan, ona tak jak wszyscy ślizgoni wiedziała ,że Czarny Pan nie zostawia nie skończonego dzieła. Była pewna ,że powróci. Tylko,że teraz będzie miał o jednego Pottera więcej do zniszczenia. Mogła spróbować tego co jej ojcu się nie udało, mogła spróbować zdobyć przyjaźń tego naiwnego Pottera. A jego zguba może jej w tym pomóc. Uśmiechnęła się biorąc kęs krewetki królewskiej. Pstryknęła palcami. Nott, Zabini i Flint spojrzeli na nią ,czekając co ma im do powiedzenia. Widząc ,że zdobyła ich posłuch spojrzała znacząco w stronę stolika gryfonów.
-Zrobimy żart Potterowi.-ujrzała na ich twarzach wyraz aprobaty.-Nie będziemy go wyzywać itd. tylko będziemy udawać ,że go lubimy...załapaliście- Pokiwali przecząco głową. Layla przewróciła oczami.
-Udamy ,że nic do niego nie mamy, przeprosimy za nasze złośliwości, zdobędziemy jego zaufanie, a potem ważne rzeczy o nim i jego rodzinie a gdy nadejdzie czas.-przyłożyła pięść do dłoni, dając jasno do zrozumienia co  potem. 
-Wchodzę w to.-odparł Flint
-I ja.-dodała Alice
-Ja też.-przyłączył się Zabini. 
-No to, po śniadaniu gdy będą na błoniach podejdziemy do nich udając wielką skruchę...Gadkę zostawcie mnie.-odpowiedziała chwytając małą paczuszkę zaadresowaną do niej. Rozpakowała ją szybko. W środku był medalion z napisem na środku "Slytherin pomaga osiągnąć wielkość." założyła go  myśląc ,że w jej przypadku to na pewno.
Nadszedł czas realizacji planu. Potter i jego kółko adoracji <jak nazywano jego i jego kuzynów> byli dokładnie tam gdzie Layla przewidziała.
-Dobra. Udajcie skruchę.-przypomniała im za nim podeszli do nich. Potter zauważył ,że wężowi idą w jego kierunku, w myślach przygotowywał się na starcie z  nimi. Cała czwórka stanęła przed nim, oczywiście Malfoy stała na ich czele. Czego oni od niego chcą? Znowu się z niego ponabijać? Sprowokować? Zagryzł nerwowo wargę.
-Potter,mamy do was sprawę.-w końcu się odezwała księżniczka pierwszorocznych ślizgonów.
-Czego Malfoy?-odparli nie mal opryskliwie gryfoni.
-Spokojnie po co te nerwy? Chcieliśmy tylko was przeprosić za nasze złośliwe żarty, prowokacje i inne takie.
Sean nie dowierzał swoim zmysłom. Oni go przepraszali?! To przecież nie leży w naturze ślizgonów.
Layla wyciągnęła z uśmiechem ku niemu rękę
-Może zaczniemy od początku? Kto powiedział ,że ślizgoni z gryfonami nie mogą mieć dobrych relacji.-dodała. Sean przez chwilę myślał po czym uścisnął jej dłoń mówiąc -Zgoda zacznijmy od nowa,-
wskazał na rozłożone koce-Może usiądziecie z  nami?-zaproponował
-Bardzo chętnie, ale niestety w tym momencie nie możemy, musimy już dosłownie pędzić na zebranie Slytherinu.-odparła odchodząc z swoją grupką. Nigdy nie przypuszczałaby,że tak łatwo pójdzie, na Salazara Slytherina wiedziała ,że jest naiwny ale żeby aż tak? Jak nic los jej sprzyjał. A co do peleryny Pottera to najpierw ma zamiar ją wykorzystać. Zeszli do lochów. Wszyscy już tam byli na około profesora Snape.
-Dobrze, skoro są już wszyscy. Pora bym ogłosił najnowsze rozporządzenie od dyrekcji.-mówił z niechęcią.
-Nasza pani dyrektor, wprowadziła przepis dotyczący cisz nocnych.-zaczął wprowadzenie.
-Nie no, znowu je skraca?! Zakochana w szlamach pi....-krzyknął ktoś z szóstego roku.
-Panie  Carrow proszę uważać na słowa, przy pierwszorocznych.-ostrzegł go Snape.
-Dobrze profesorze.
-Jak już zacząłem, zanim pan Carrow mi przerwał. Pierwszoroczni mają ciszę nocną od 20 do 6, od drugiego do czwartego rocznika cisza nocna od 21 do 6, piąty-22 do 6, a najstarsze roczniki czyli szósto i siódmoroczni od północy do 6.-zakończył informacje. Wśród najmłodszych przeszedł szmer nie zadowolenia. Nie no nie, mają iść spać zaraz po kolacji?! Mc Gonagall sprowadza tą szkołę na dno. 
-Moi drodzy w czasie ciszy nocnej nie możecie tylko szwędać się po zamku, w pokoju wspólnym możecie siedziec dokąd wam się podoba.- pocieszył swoich podopiecznych. Rozległ się gigantyczny aplauz.
-Możecie się rozejść, miłej soboty życzę.-dodał Snape wychodząc.  Snape był jedynym nauczycielem w Hogwardzie lubianym przez ślizgonów, żaden z nich jednak nie wiedział ,że Snape i Czarny Pan są czarodziejami półkrwi, czy gdyby znali ten sekret nadal by go uwielbiali , czy nadal wyczekiwali by z radością powrotu, odrodzenia Czarnego Pana? To nie było takie pewne. Zapewne większość odwróciłaby się od nich zarzucając im to ,że oszukali ich mówiąc ,że są czystej krwi. Layla nic nie mówiąc opuściła zamek kierując się na błonia, trójka jej przyjaciół powędrowała za nią jak cienie. Było jasne ,że teraz ma zamiar umocnić tamtych w przekonaniu,że ich lubią. Nie wiele czasu zajęło im znalezienie Pottera oraz Weasleyów i Grey. 
-O, długą mieliście tą naradę.-powiedział Sean robiąc im miejsce na kocu.
-Tak, sprawy organizacyjne Slytherinu.-odparła Layla. Anne przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jasnowłosą ślizgonkę. Nie wiedziała co ci ślizgoni znów knują ,ale była pewna jednego ta cała skrucha, przeprosiny za żadne skarby nie pasowały jej do obrazu ślizgonów jaki znała. Ci przebiegli arystokracji na    pewno mają w tym jakiś cel, a oni gryfoni odgrywają jakąś rolę w ich przebiegłym planie.Tak to musiało być to jaki arystokrata zadawałby się z  kimś kogo uważa za obywatela niższej kategorii? Może i ona pochodziła z mugolskiej rodziny, ale to nie znaczyło,że jest na tyle głupia by wierzyć w nagłą zmianę ślizgonów po praktycznie całym roku uprzykrzania życia  gryfonom. Layla czuła jej przewiercający wzrok na sobie. Uśmiechnęła się najbardziej niewinnie jak tylko umiała i spytała
-Co jest Grey? Mam coś na twarzy?
Anne korciło by odpowiedzieć, że owszem ma wypisany w tym uśmiechu jeden wielki fałsz. Ale zamiast tego odparła
-Nie,masz po prostu denerwująco idealną cerę.
Layla się roześmiała
-Droga Grey,każdy urodzony w arystokratycznej rodzinie czystej krwi ma taką.
Heh, Anne mogła się spodziewać takiej odpowiedzi. Wyniosłość ślizgonki w żadnym stopniu nie zmalała. Postanowiła spytać ją o rzecz, która zawsze irytowała takich jak Layla Malfoy.
-Layla, to prawda ,że w jakimś stopniu jesteś spokrewniona z Seanem?
Layla uśmiechnęła się sztywno to była jedyna rzecz jakiej nie znosiła w swoim pokoleniu.
-Być może, moja babcia Narcyza i cioteczna babcia Bellatrix pochodziły z rodu Blacków. Ale z tego co mi wiadomo to ojciec chrzestny ojca Seana został wydziedziczony, więc automatycznie nie jestem spokrewniona z nim.- a w myślach dodała -I dobrze bo mogło by to się skończyć obrzydliwie.-
Weasleyowie zrobili duże oczy. Zrozumieli czemu wcześniej była do nich złośliwa. Przecież ich babcia Molly zabiła Bellatrix w czasie II wojny o Hogward. Poczuli się dziwnie niezręcznie. 
-Hej, Malfoy!-usłyszeli krzyk od strony boiska. -Chcesz zobaczyć jak bronię pętli?-krzyczał ślizgon, którego gryfoni nie zdążyli poznać.
-Jasne, Avery! Z chęcią zobaczę jak dostajesz po głowie.-odkrzyknęła ze śmiechem wstając z koca
-Spokojnie Malfoy, nie ma takiej opcji.-odkrzyknął również ze śmiechem. Zanim ruszyła w stronę boiska powiedziała tak by usłyszeli ją tylko jej przyjaciele
-Zostańcie z nimi i spróbujcie coś od nich wydobyć.- kiwnęli głową ,że rozumieją. A do gryfonów powiedziała -Do zobaczenia. Miłej soboty.- i poszła w kierunku boiska do Quiddicha.
Zastanawiała się czy uda się tamtym coś wydobyć z tych naiwniaków.
-No pokaż te swoje nie bywałe umiejętności Paulu Avery.    

2 komentarze:

  1. Ale ona jest wredna. Biedny Sean...
    Kiedy będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  2. Du tolle schrift. Warum ist das so Layla mag Sean zu erniedrigen?

    OdpowiedzUsuń