Draco oraz Pansy Malfoyowie, właśnie zasiadali do obiadu. Panowała cisza. Siedzieli na przeciwnych końcach stołu i jedli obiad łypiąc na siebie spode łba. Właśnie znów zaliczyli kolejną kłótnie. Draco cicho westchnął, kłótnie były codziennością od kąt ich jedynaczka poszła do Hogwartu. Bycie sam na sam z Pansy zaczynało go męczyć. Cokolwiek by nie zrobił, w jej miewaniu było źle. Uśmiechnie się do znajomej z Ministerstwa na ulicy, to jego żona od razu robi mu awantury.
"Ja się pytam, gdzie ta Pansy, którą pokochałem?"pomyślał jedząc kawior. Nagle zabrzmiał dzwonek jego iphona.
-Pewnie ta flądra, z którą mnie zdradzasz..-mruknęła jadowicie Pansy pijąc czerwone wino.
-Pansy...ile razy mam ci mówić kochanie,że z nikim cię nie zdradzam?!-odparł otwierając sms -A po za tym to nasza Layla.- dodał widząc jej uniesioną brew. Pani Malfoy wstała z krzesła, wyjęła z ręki męża telefon i zanim on zdążył odczytać wiadomość, ona przeczytała ją po cichu. Usiadła gwałtownie, ściskając komórkę.
-Draco, musisz coś z tym zrobić! Trzeba to natychmiast zgłosić do Ministerstwa!.-gorączkowo mówiła. Draco spojrzał pytająco i zabrał komórkę by przeczytać o co chodzi.
-Że co?!- zachłysnął się piciem. -Co ta Mc Gonagall myśli,że taki sprzęt to rośnie na drzewach?!-zdenerwował się. Uderzył pięścią w stół
-Ontan!!! Natychmiast połącz mnie z dyrekcją Hogwartu!- krzyknął do domowego skrzata. Tym razem to pogada sobie z Minewrą jak należy. Przeszedł do pokoju konferencyjnego a za nim Pansy, on usiadł w swoim skórzanym fotelu a ona obok. Zwrócili się w stronę ekranu na którym miała pojawić się dyrektorka Hogwartu do wideo rozmowy. Po kilku sekundach raczyła się pojawić.
-O witaj Draconie, Pansy, jak miło was widzieć.-zaczęła z dyplomatycznym uśmiechem.
-Chcielibyśmy móc to samo powiedzieć o tobie, ale niestety byłoby to kłamstwo.-odparła tonem pełnym jadu Pansy. Dyrektor poprawiła swoje okulary spojrzała na nich pytająco.
-O co chodzi państwo Malfoy?-spytała rzeczowo.
-Sądzę,że dobrze wiesz Minewro.-odparł Draco. Podwinął rękawy i dodał -Naprawdę sądzisz Minewro, że tablety rosną na drzewach?! A po za tym zmieniać je w groźne nieobliczalne zwierzęta...Wiesz ,że naraziłaś moją córkę na niebezpieczeństwo? Ja tego tak nie zostawię.-
-Draconie... twoja córka zamiast zachowywać się na lekcji jak należy, to razem z innymi ślizgonami zabawiała się tymi "zabawkami" mało tego jest wyraźnie arogancka i ma gdzieś większość prowadzonych lekcji, po za tym ona i cała reszta ślizgonów gnębi gryfonów.-odparła z protekcjonalnym tonem.
-Minewro po za byciem prawą ręką ministra magii jestem też w radzie nadzorczej, i ostrzegam cię to będzie mieć swoje konsekwencje. Żegnam.-zakończył połączenie. Hogwart schodzi na psy...po za tym Dracon Malfoy nie widział w zachowaniu swojej córki nic złego, zachowuję się tak została wychowana. Oburzył się na samą myśl,że Mc Gonagall stara się nawiązać węzły między czystymi a szlamami...To było nie do pomyślenia... Zdenerwowany sam nie wiedział co ma teraz zrobić. Jak by było tego wszystkiego mało to jeszcze Czarny Pan musiał zwalić mu się na głowę. Niech już Voldemort ukatrupi tego Pottera a nam wszystkim da spokój przecież ja to nie ciotka Bellatrix, by iść ślepo za nim. Jego iphone znów dał znać ,że ktoś próbuje się z nim jeszcze skontaktować. Spojrzał na wyświetlacz.
-Nie no Potter..A ten tu czego?-warknął cicho nim odebrał.
-Dracon Malfoy, słucham?-zebrał się na jak najbardziej neutralny ton.
-Harry Potter, z tej strony. Draco musimy pogadać...
-Nie teraz Potter.-odparł wkurzony.
-To jest ważne inaczej nigdy bym nie dzwonił do kogoś, kto pracował dla gościa,który chciał mnie zabić,Malfoy.-odezwał się Harry. Draco prychnął w myślach powiedział "Serio Potter?! Ja nadal dla niego pracuje."
-Dobra gadaj, bo naprawdę nie mam czasu ani ochoty na jakąś durną grę wybrańca.-odparł niezbyt miło.
-Nie przez telefon, Draconie.-
-Co aż tak ważne ,że osobiście muszę się fatygować? -sarkazmem odparł mu Draco.
-Tak.-usłyszał w słuchawce.
-Teraz, przy Grimuald 13 place...-dodał Harry
-Tylko bez sztuczek Potter.-odparł teleportując się.
***
Draco przybył na podany adres z wyciągniętą różdżką. Zastanawiał się po jaką cholerę zgodził się przybyć. Nagle usłyszał za sobą hałas pojawiania się skrzata.
-Panicz Malfoy.Proszę za mną.-
-Stworek...-odparł idąc za nim do salonu mijając portret swojej babki Druelli. Niespodziewanie pani Black odezwała się.
-Draco, nareszcie ktoś wartościowy. Nie masz pojęcia jakie katusze wnuczku cierpiałam gdy po moim domu panoszyły się szlamy i zdrajcy.- Draco minął jej portret uśmiechając się blado. Wszedł za skrzatem do salonu. Na sofie siedział Potter. Dracona zdziwiło to ,że Potter był sam. Bez tego durnego Weasleya, bez tej przemądrzałej szlamy Granger, bez swojej żony. Usiadł na przeciwko Harrego.
-Co jest Potter?-spytał.
Harry uśmiechnął się, rozwinął pergamin i wskazał na jego zawartość. Draco wziął to do ręki i zamarł...Przecież to drzewo genologiczne jego rodziny. Przetarł ręką oczy. Czy on dobrze widzi?! Co tam robi nazwisko "Potter"?! Po sekundzie zdał sobie sprawę...
-To jakiś żart? Przecież my nie możemy być spokrewnieni.-powiedział na nowo kładąc to na stole.
-A jednak jesteśmy kuzynami.-odparł Harry nie spuszczając wzroku z Draco.
Blondyn miał wielką ochotę użyć na pierwszej lepszej osobie Cruciatusa. Przecież to już kompletnie nie trzymało się niczego.On i jego szkolny arcywróg kuzynami...Nie no cudnie. Uśmiechnął się sztucznie.
-A więc "drogi kuzynie".-zaakcentował słowo kuzynie -Czas chyba skończyć nasz spór.-
-Racja, Draco. Najwyższy już czas.-zgodził się Harry.
Draco blado się uśmiechnął. Ciekawe co jeszcze go spotka w tym dniu. Może nagle pojawi się Kingsley i oznajmi mu ,że zrzeka się na jego korzyść posady? Dobre sobie. Nigdy by nie przypuszczał,że on i Potter mogą być kuzynami.
-Polej mi ognistej whisky.-rzucił zdezorientowany tym wszystkim.
"Ja się pytam, gdzie ta Pansy, którą pokochałem?"pomyślał jedząc kawior. Nagle zabrzmiał dzwonek jego iphona.
-Pewnie ta flądra, z którą mnie zdradzasz..-mruknęła jadowicie Pansy pijąc czerwone wino.
-Pansy...ile razy mam ci mówić kochanie,że z nikim cię nie zdradzam?!-odparł otwierając sms -A po za tym to nasza Layla.- dodał widząc jej uniesioną brew. Pani Malfoy wstała z krzesła, wyjęła z ręki męża telefon i zanim on zdążył odczytać wiadomość, ona przeczytała ją po cichu. Usiadła gwałtownie, ściskając komórkę.
-Draco, musisz coś z tym zrobić! Trzeba to natychmiast zgłosić do Ministerstwa!.-gorączkowo mówiła. Draco spojrzał pytająco i zabrał komórkę by przeczytać o co chodzi.
-Że co?!- zachłysnął się piciem. -Co ta Mc Gonagall myśli,że taki sprzęt to rośnie na drzewach?!-zdenerwował się. Uderzył pięścią w stół
-Ontan!!! Natychmiast połącz mnie z dyrekcją Hogwartu!- krzyknął do domowego skrzata. Tym razem to pogada sobie z Minewrą jak należy. Przeszedł do pokoju konferencyjnego a za nim Pansy, on usiadł w swoim skórzanym fotelu a ona obok. Zwrócili się w stronę ekranu na którym miała pojawić się dyrektorka Hogwartu do wideo rozmowy. Po kilku sekundach raczyła się pojawić.
-O witaj Draconie, Pansy, jak miło was widzieć.-zaczęła z dyplomatycznym uśmiechem.
-Chcielibyśmy móc to samo powiedzieć o tobie, ale niestety byłoby to kłamstwo.-odparła tonem pełnym jadu Pansy. Dyrektor poprawiła swoje okulary spojrzała na nich pytająco.
-O co chodzi państwo Malfoy?-spytała rzeczowo.
-Sądzę,że dobrze wiesz Minewro.-odparł Draco. Podwinął rękawy i dodał -Naprawdę sądzisz Minewro, że tablety rosną na drzewach?! A po za tym zmieniać je w groźne nieobliczalne zwierzęta...Wiesz ,że naraziłaś moją córkę na niebezpieczeństwo? Ja tego tak nie zostawię.-
-Draconie... twoja córka zamiast zachowywać się na lekcji jak należy, to razem z innymi ślizgonami zabawiała się tymi "zabawkami" mało tego jest wyraźnie arogancka i ma gdzieś większość prowadzonych lekcji, po za tym ona i cała reszta ślizgonów gnębi gryfonów.-odparła z protekcjonalnym tonem.
-Minewro po za byciem prawą ręką ministra magii jestem też w radzie nadzorczej, i ostrzegam cię to będzie mieć swoje konsekwencje. Żegnam.-zakończył połączenie. Hogwart schodzi na psy...po za tym Dracon Malfoy nie widział w zachowaniu swojej córki nic złego, zachowuję się tak została wychowana. Oburzył się na samą myśl,że Mc Gonagall stara się nawiązać węzły między czystymi a szlamami...To było nie do pomyślenia... Zdenerwowany sam nie wiedział co ma teraz zrobić. Jak by było tego wszystkiego mało to jeszcze Czarny Pan musiał zwalić mu się na głowę. Niech już Voldemort ukatrupi tego Pottera a nam wszystkim da spokój przecież ja to nie ciotka Bellatrix, by iść ślepo za nim. Jego iphone znów dał znać ,że ktoś próbuje się z nim jeszcze skontaktować. Spojrzał na wyświetlacz.
-Nie no Potter..A ten tu czego?-warknął cicho nim odebrał.
-Dracon Malfoy, słucham?-zebrał się na jak najbardziej neutralny ton.
-Harry Potter, z tej strony. Draco musimy pogadać...
-Nie teraz Potter.-odparł wkurzony.
-To jest ważne inaczej nigdy bym nie dzwonił do kogoś, kto pracował dla gościa,który chciał mnie zabić,Malfoy.-odezwał się Harry. Draco prychnął w myślach powiedział "Serio Potter?! Ja nadal dla niego pracuje."
-Dobra gadaj, bo naprawdę nie mam czasu ani ochoty na jakąś durną grę wybrańca.-odparł niezbyt miło.
-Nie przez telefon, Draconie.-
-Co aż tak ważne ,że osobiście muszę się fatygować? -sarkazmem odparł mu Draco.
-Tak.-usłyszał w słuchawce.
-Teraz, przy Grimuald 13 place...-dodał Harry
-Tylko bez sztuczek Potter.-odparł teleportując się.
***
Draco przybył na podany adres z wyciągniętą różdżką. Zastanawiał się po jaką cholerę zgodził się przybyć. Nagle usłyszał za sobą hałas pojawiania się skrzata.
-Panicz Malfoy.Proszę za mną.-
-Stworek...-odparł idąc za nim do salonu mijając portret swojej babki Druelli. Niespodziewanie pani Black odezwała się.
-Draco, nareszcie ktoś wartościowy. Nie masz pojęcia jakie katusze wnuczku cierpiałam gdy po moim domu panoszyły się szlamy i zdrajcy.- Draco minął jej portret uśmiechając się blado. Wszedł za skrzatem do salonu. Na sofie siedział Potter. Dracona zdziwiło to ,że Potter był sam. Bez tego durnego Weasleya, bez tej przemądrzałej szlamy Granger, bez swojej żony. Usiadł na przeciwko Harrego.
-Co jest Potter?-spytał.
Harry uśmiechnął się, rozwinął pergamin i wskazał na jego zawartość. Draco wziął to do ręki i zamarł...Przecież to drzewo genologiczne jego rodziny. Przetarł ręką oczy. Czy on dobrze widzi?! Co tam robi nazwisko "Potter"?! Po sekundzie zdał sobie sprawę...
-To jakiś żart? Przecież my nie możemy być spokrewnieni.-powiedział na nowo kładąc to na stole.
-A jednak jesteśmy kuzynami.-odparł Harry nie spuszczając wzroku z Draco.
Blondyn miał wielką ochotę użyć na pierwszej lepszej osobie Cruciatusa. Przecież to już kompletnie nie trzymało się niczego.On i jego szkolny arcywróg kuzynami...Nie no cudnie. Uśmiechnął się sztucznie.
-A więc "drogi kuzynie".-zaakcentował słowo kuzynie -Czas chyba skończyć nasz spór.-
-Racja, Draco. Najwyższy już czas.-zgodził się Harry.
Draco blado się uśmiechnął. Ciekawe co jeszcze go spotka w tym dniu. Może nagle pojawi się Kingsley i oznajmi mu ,że zrzeka się na jego korzyść posady? Dobre sobie. Nigdy by nie przypuszczał,że on i Potter mogą być kuzynami.
-Polej mi ognistej whisky.-rzucił zdezorientowany tym wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz